Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pielęgnacja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pielęgnacja. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 17 sierpnia 2021

, , , , ,

Krem ochronny z filtrami mineralnymi - polski

Krem SPF mineralny, o ładnym prostym składzie (*tu*) LaLe Krem ochronny z filtrem mineralnym UVA/UVB – SPF 50.

Trochę trudno pisać mi tę recenzję, zacznę może więc od rozprowadzania. Krem ma dość pastowatą i odrobinę piankową konsystencję. Przez pierwsze sekundy może nieźle przerazić, ponieważ rozkładany na skórze tworzy nierównomierne, wydawałoby się trudne do rozprowadzenia plamy i "maziaje". Jednak po kilku / klikunastu sekundach energicznego wsmarowywania rozgrzewa się i rozkłada bardzo równomiernie.

Moja opinia (gdzie 0 wypada najgorzej, 5 -najlepiej):
- bielenie: po nałożeniu: 3 / 5, po wklepaniu, wchłonięciu (ok 15 min.): 0,5 / 5 (kosmetyki bez glikolu), 3 / 5 na kosmetykach z glikolem,
- łatwość aplikacji: 3 / 5,
- kompatybilność z pielęgnacją pod spodem: 5 / 5 w przypadku kosmetyków bez glikoli lub z ich niską zawartością, 2 / 5 - w przypadku kosmetyków z dużą zawartością glikolu,
- kompatybilność z makijażem: 3 /5,
- rolowanie się: 5 / 5,
- kontrola sebum: 2 / 5,
- podkreślanie suchych skórek: 2 / 5,
- odporność na wodę (sprawdzana pod prysznicem): 4 /5,
- łatwość zmywania: 3,5 / 5 w przypadku miceli / tylko żeli do mycia twarzy, 5 / 5 - oczyszczanie dwuetapowe z olejem w pierwszej fazie,
- komfort na twarzy / szyi: 1,5 / 5.

Dlaczego trudno mi pisać tę recenzję? - ponieważ po pierwszych dniach w zachwycie przyszło niewielkie rozczarowanie. Po pierwsze: o ile bieli naprawdę niewiele w przypadku nakładania na kosmetyki bez glikoli - to już w przypadku glikolowych nie jest tak różowo. Nie bardzo chce się wchłonąć, bieli zdecydowanie bardziej. Na każdej pielęgnacji wyglądał na początku ładnie - błyszcząco, ale nie tłusto. Od jakiegoś czasu, niestety, zaczął zostawiać bardziej tłustawą warstwę, co powoduje, że makijaż na niego nałożony wygląda ciężko i nieświeżo. Mniej więcej w połowie butelki lekko zmienił się kolor (ale zapach i właściwości pozostały te same) i zaczęła zacinać się oraz zapowietrzać pompka (w tej chwili od 20 minut próbuję cokolwiek z butelki wydobyć - udało mi się 2 niepełne pompki). Sądzę, że kolor mógł zmienić się pod wpływem światła , ale nigdzie nie było informacji, aby przechowywać w ciemnym miejscu. Krem ma szklaną buteleczkę, na górze przykleiło się trochę (na ok 2 użycia) i nie da się tego w żaden sposób wydobyć.
Utrzymuje się dobrze, zostawia naprawdę niewielkie ślady na telefonie, zastyga, nie przenosi się na palce, nie wyciera przy robieniu makijażu. Ogólnie jest to niezły krem, po dłuższym czasie mogę stwierdzić, że będzie lepszy dla cer w kierunku suchych / bardzo suchych.

Ale... zacznijmy od mniejszych wad: jak pisałam powyżej: niewielka ilość kremu zostaje na górze butelki i jest nie do wydobycia. Krem zmienił kolor, co nieco mnie martwi. No i zapach. Zapach jest okropny. Syntetyczne, przesłodzone landrynki udające, hmm.. malinę ? Myślałam, że z czasem przyzwyczaję się do zapachu, ale, niestety, im dłużej używam tego kremu tym jest on coraz bardziej nie do przejścia. Nie rozumiem dodawania zapachu do kremu z filtrem. O ile jeszcze kremy na noc z ładnym zapachem pełnią u mnie funkcję niejako "aromaterapeutyczną" to krem z filtrem, którego silny zapach utrzymuje się dość długo (a na początku ulatniał się szybko) z pewnością nie należy do ulubionych.
Kolejnym dużym minusem jest jego cena. Udało mi się kupić go w promocji (ale i tak nie tanio + wysyłka zagraniczna, ale to już nie zalicza się do minusów kremu), natomiast cena regularna, czyli 95PLN za 50 ml kremu o dość prostym składzie to cena zdecydowanie przesadzona. Za tę kwotę kremu powinno być dwa razy więcej. Dla porównania: Alba Botanica, co prawda o SPF 30, ale skład na pewno nie jest gorszy, a pojemność dwa razy większa przy cenie dwa razy niższej. Tzw. InvisibleZinc nie jest drogi skład nie powala różnorodnością składników (co akurat w kremie z filtrem uważam za plus), więc nie widzę żadnego usprawiedliwienia dla ceny LaLe.

Czy kupię ponownie? Jeżeli byłoby zmienione opakowanie i pompka, nie byłoby zapachu i w tej cenie byłoby go 100ml lub 50ml za max.50 zł to skusiłabym się. Na zimę taki bogatszy krem mógłby się dobrze sprawdzać. Ale w cenie obecnej, w niepraktycznym opakowaniu z kiepską pompką i okropnym (dla mnie) zapachem - niestety nie.

Udostępnij:
Czytaj więcej

niedziela, 15 sierpnia 2021

, , , , , , , , , , , , , , , , ,

Ulubieńcy miesiąca i sezonu - pielęgnacja

Hitem w tej kategorii jest hybryda kremu z fitrem SPF (24)z kremem BB, Którą wymyśliła i stworzyła Marysia @mosquco.

Skład cudowny: oleje: z ogórecznika, lniany, wiesiołka. Kwasy: glukonolakton, kwas salicylowy. Oprócz tego bakuchiol, hydrolaty, pantenol, kwas hialuronowy, wyciąg z ostropestu, propanediol i oczywiście tlenek cynku.

Rozprowadza się równomiernie (1 gram na twarz), wygląda pięknie, . Niewidoczny na skórze, nie bieli, nie wymaga podkładu, a i bez pudru wygląda bardzo dobrze; świetliście, ale nie tłusto. Dość lekki, nie czuć go na twarzy w ogóle. Nie tylko upiększa, ale i pielęgnuje. Uważam go za hybrydę BB i SPF i nie używam przy nim podkładu. Uwielbiam też zapach. To jest chyba zaskoczenie roku. Nie spodziewałam się, że można samemu zrobić coś tak świetnego. Dziękuję bardzo, Marysiu.

Kolejnym ulubieńcem jest wspominany już na blogu krem Tobo+Mala Dzika Roża + Q10 - Krem wzmacniający i ujędrniający.

Bogaty, odżywczy i regenerujący żółciutki krem. Świetnie nawilża, odżywia i wzmacnia. Mam wrażenie, że zmniejszył widoczność naczynek. Koi skórę, doskonały po tretynoinie. Ujędrnia, wygładza - po prostu działa. Do tego jeszcze antyoksydacyjnie. Informacja dla osób używających kremów do twarzy również pod oczy - Róża doskonale się do tego nadaje. Wpada na listę "pewniaków" do kolejnego zakupu.

Nie będzie zaskoczeniem, że kolejny hit o również marka Tobo+Mala i ich Pietruszka+Witamina C Energetyzujący Krem Pod Oczy, także wspominany na blogu.

Najlepszy krem pod oczy, jakiego używałam. Robi wszystko, co krem pod oczy robić powinien: bardzo łagodny, nawilża, delikatnie natłuszcza, odżywia, regeneruje, lekko rozjaśnia cienie, ujędrnia, przez co wpływa na zmniejszenie worków pod oczami. Nałożony grubszą warstwą jako nocna maska nie powoduje (jak niektóre inne kremy), że budzę się rano z opuchniętymi oczami. Wręcz przeciwnie - skóra jest w doskonałej kondycji. Sprawdza się również jako krem - ratunek na całą twarz po ciężkiej nocy: redukuje opuchliznę oraz zaczerwienienia. Bardzo mnie "Pietrucha' zaskoczyła. Nie spodziewałam się tak dobrych efektów na mocno dojrzałej skórze. Na pewno kupię ponownie.

Zwycięzcą w kategorri kremów SPF klasycznych (niebarwionych) został krem Alba Botanica Sensitive Fragrance Free Mineral Sunscreen Lotion SPF30, skład *tu*, pisałam o nim również *tu*.

Dalej sprawdza się tak samo doskonale. Nie bieli, bardzo dobrze rozprowadza się, współgra z makijażem i pielęgnacją. Żałuję tylko, że nie ma SPF 50, ale nie można mieć wszystkiego. W kategorii filtrów niebarwionych, biorąc pod uwagę wszystkie zalety (bo wad nie widzę); zdecydowanie nr.1 do którego będę wracać. Ma certyfikat Leaping Bunny.

Najlepsze serum na noc (choć może być i na dzień) do moje własne Serum Ceramidowe Naprawcze i Odbudowujące Barierę Lipidową.

Skład: Camellia Sinensis Leaf Water,Cannabis sativa Seed Oil,Hydrolyzed Oat Protein, Propanediol, Papaver Somniferum Seed Oil, Saccharide Isomerate, Aqua, Beta-Glucan(and) Pectin, Lactobacillus Ferment , Glycerin, Camelia Sinensis Leaf Extract, sr-Spider Polypeptide-1, Ceramide NP, Ceramide AP, Ceramide EOP, Phytosphingosine, Cholesterol, Sodium Lauroyl Lactylate, Octyldodecanol, Echium Plantagineum Seed Oil, Helianthus Annuus Seed Oil Unsaponfiables, Cardiospermum Haliacacabum Flower/Leef/Vine Extract, Prunus Domestica Seed Oil, Carbomer, Xanthan Gum, Tanacetum Annuum (Blue Tansy) Flower Oil.

czyli: hydrolat z zielonej herbaty, 15% kompleksu ceramidowego SK-INFLUX® V MB (Ceramide NP; Ceramide AP; Ceramide EOP; Phytosphingosine; Cholesterol; Sodium Lauroyl Lactylate; Carbomer; Xanthan Gum; ):skoncentrowana mieszanina różnych rodzajów ceramidów, cholesterolu, wolnych kwasów tłuszczowych, fitosfingozyny, olej z maku polnego i śliwki, hydrolizowane proteiny owsa, propanediol, izomerat sacharydu, BergaMuls ET 1 (Aqua&Beta-Glucan (and)Pectin) - włókna roślinne o dużej zawartości beta-glukanu, zastępujące emulgator, gliceryna, ekstrakt z zielonej herbaty, prawoślazu i wąkrotki azjatyckiej, Defensil (kompleks składający się z wyciągu z komórek macierzystych kardiospermum zielonego w oktylododekanolu, olej z nasion żmijowca babkowatego oraz niezmydlanej frakcji oleju słonecznikowego i witaminy E). Dalej mamy Silk-Gel ( Aqua, sr-Spider Polypeptide-1): hydrożel zawierający funkcjonalne, niezhydrolizowane polipeptydy jedwabiu oraz wodę. Po nałożeniu na skórę Silk-Gel tworzy cienką i przezroczystą powłokę. Proteiny jedwabiu tworzą sieć stabilnych, trójwymiarowych struktur z małymi porami do wymiany powietrza i pary wodnej. Wspomaga skórę w procesie regeneracji. W połączeniu ze składnikami tłuszczowymi wspiera naprawę uszkodzonej bariery. W serum znajduje się również "dodatkowy" cholesterol oraz olejek z wrotyczu marokańskiego (Blue Tansy). Konserwant: Lactobacillus Ferment. Ratio 3;1;1 (stężenia składników odbudowujących inspirowane starszą formulacją założycielki marki Stratia oraz artykułami na PubChem).

Serum o konsystencji mleczka, w lekko szarym kolorze (owies). Silnie odbudowuje i wzmacniające barierę lipidową, Działa również nawilżająco i regenerująco. Stosuję od ok. 3 tygodni. Jestem bardzo zadowolona z tego serum. Działa na moją cerę porównywalnie z kremem od Reflora Skin, a nawet nieco lepiej, ponieważ odczuwam lepsze nawilżenie i widzę szybsze łagodzenie ewentualnych podrażnień (np. zdarzyło mi się usnąć z peelingiem enzymatycznym Tołpy na twarzy... Komentarz zbędny;)) Łagodząc redukuje również zaczerwienienia, lekko wygładza strukturę skóry. Sprawdza się również pod oczami (jak, zresztą, każdy mój kosmetyk "samorobiony"). Zdecydowany nr.1 w odbudowie i wzmacnianiu bariery lipidowej. Z pewnością zrobię kolejne.

Kolejny ulubieniec i kolejny kosmetyk DIY, czyli mój Super-Olej.

Skład: Papaver Somniferum Seed Oil, Prunus Domestica Seed Oil, Ascorbyl Tetraisopalmitate, Rosa Canina Fruit Extract (and) Rosmarinus Officinalis Leaf Extract, Punica Granatum Seed Extract (and) Rosmarinus Officinalis Leaf Extract, Defensil ( Octylododecanol, Echium Plantagineum Seed Oil, Helianthus Annuus Seed Oil Unsaponfiables, Cardiospermum Haliacacabum Flower/Leaf/Vine Extract), Bakuchiol, Magnolia Officinalis Bark Extract, Astaxanthin, Tanacetum Annuum Flower Oil, Curcuma Longa Root Oil.

czyli: olej z maku polnego i śliwki, tetraizopalmitynian askorbylu: stabilna, lipofilowa pro – witamina C (10%), ekstrakty CO2: z dzikiej róży oraz granatu, Defensil (kompleks składający się z wyciągu z komórek macierzystych kardiospermum zielonego w oktylododekanolu, olej z nasion żmijowca babkowatego oraz niezmydlanej frakcji oleju słonecznikowego i witaminy E). Dalej: bakuchiol (2%), ekstrakt z magnolii (min. jako konserwant), astaksantyna, olejki: z wrotyczu marokańskiego i kurkumy.

Moje niemal wymarzone olejowe serum "ogólno-działające". Brakuje mi w nim tylko kwasu alfa liponowego i koenzymu Q10 (następna wersja będzie pełniejsza). Doskonale uzupełnia pozostałą pielęgnację, wspomaga nawilżanie i regenerację, wyrównuje koloryt, działa antyoksydacyjnie. Kolor min. od astaksantyny (ale nie barwi skóry). Wchłania się dość szybko i do satyny (użyty na wilgotną skórę). Do powtórki (w wersji rozszerzonej).

Ulubieńcy w kategorii oczyszczanie to: Fitomed żel do cery suchej (skład *tu*), DIY Olej Oczyszczający (skład: olej winogronowy, Polysorbate 80) oraz Isana Olej Oczyszczający (skład *tu* - w zakładce "Inhaltsstoffe").

Żel z Fitomedu na mojej skórze sprawdza się świetnie. Doskonale oczyszcza ewentualne resztki oleju, nie ściąga, nie podrażnia, nie wysusza. Rozważam ponowny zakup. DIY olej: świetny olej do demakijażu / zmywania filtrów. Nie jest "tępy", nie robi mgły na oczach i nie podrażnia ich. Radzi sobie z każdym makijażem i wodoodpornymi filtrami. Bardzo dobrze emulguje z wodą, zmywa się kompletnie. Łatwy w przygotowaniu: 10-20% polisorbatu 80, reszta wybranego oleju. Isana olej oczyszczający - niczym nie odbiega od dużo droższych olei. Radzi sobie z każdym makijażem i filtrem, nie podrażnia oczu, nie robi mgły, bardzo dobrze emulguje i zmywa się. Ponownego zakupu nie planuję (chyba, że nie będę mieć polisorbatu), bo zostaję przy oleju DIY.

Ulubieńcy w kategorri kosmetyków z kwasami: Esencja PHA/ BHA (skład: Camellia Sinensis Leaf Water, Gluconolactone, Aqua, Lactobionic Acid, Salix Nigra (Willow) Bark Extract, Propanediol, Lactobacillus Ferment, Glycerin, Althaea Officinalis Root Extract, Camelia Sinensis Leaf Extract, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate), Facetheory BHA Exfoliant Serum (skład *tu*) oraz Isana Glycolsäure-Peeling Konzentrat (skład *tu* - w zakładce "Inhaltsstoffe").

Kwasów używam ostatnio od czasu do czasu. Esencji jako toniku, serum z Facetheory głównie pod oczyszczające maseczki, a peelingu Isany - czasem jako serum (ma PH w okolicach 5, więc jest bardzo łagodny), a czasem jako peelingu - maski, czyli zgodnie z przeznaczeniem. Robią to, co maja robić; złuszczają, odświeżają, oczyszczają, pobudzają nieco produkcję kolagenu. Kwasy PHA dodatkowo łagodzą i nawilżają. W przyszłości pozostanę raczej przy PHA, BHA. Choć przypomniał mi się jeszcze kwas mlekowy, ktory bardzo lubię.

Ulubieńcy w kategorii maseczek do twarzy: Sukin Super Greens Detoxifying Facial Masque (skład *tu*), Alba Botanica Hawaiian Facial Mask Papaya Enzyme (skład *tu*), Andalou Naturals Clear Skin Kombucha Enzyme Exfoliating Mask (skład *tu*) oraz Aroma-Zone Actif Marin Lithothamne (skład: Lithothamnium calcareum powder, więcej *tu*).

Maseczka Sukin, pomimo, że bardzo łagodna to świetnie oczyszcza, a jednocześnie uspokaja skórę. Cera jest po niej dostatecznie nawilżona, gładka, pory delikatnie oczyszczone. Maseczki z Alba i Andalou to maseczki enzymatyczne. Czasem zastępują mi peeling. Obie są rewelacyjne. Alba nieco mocniejsza. Świetnie wygładzają, likwidują suche skórki, oczyszczają pory, nie podrażniają i nie wysuszają. Sproszkowane czerwone algi Lithothamnium to świetny dodatek do "samorobionych" maseczek zarówno glinkowych, jak i kremowych. Stanowią stanowią bogate źródło mikro- i makroelementów, witamin oraz substancji o właściwościach przeciwutleniających (m.in. polifenoli). Charakteryzują się bardzo dużą zawartością wapnia. Bardzo delikatnie złuszczają martwy naskórek, dostarczają aminokwasów, przez co wpływają również na nawilżenie, działają antyoksydacyjnie. Wszystkie maseczki na pewno kupię ponownie, a czerwone algi zajmują stałe miejsce w mojej pielęgnacji od kilku lat.

Pozostali ulubieńcy to: Alteya Organics Hydrolat z Róży Bułgarskiej: bardzo lubię, nie jest to moje pierwsze opakowanie, być może nie ostatnie. Odświeża, łagodzi, idealny jako podkład do olei. Tołpa Peeling Trzy Enzymy: mocny zawodnik:), świetnie oczyszcza i wygładza. Raczej nie dla cer dość wrażliwych. NIOD FECC: od lat najlepszy w kategorii "serum pod oczy". Robi wszystko, co obiecuje producent. Bezkonkurencyjny. Wracam i będę wracać (z przerwami ;)). Tretynoina - chyba nie trzeba przedstawiać:). Bez tretynoiny nie wyobrażam sobie pielęgnacji. Mocniejsze stężenie stosuję na twarz (i okolice oczu), mniejsze stężenie na szyję, dekolt i dłonie.

I na koniec ulubieńcy w pielęgnacji włosów: Aroma-Zone Szampon W Pudrze (skład i informacje *tu*) oraz Aroma-Zone Płuanka Octowa z Granatów (skład i informacje *tu*).

Szampon jest świetny. Używam z przerwami od ok.2 lat. Miesza się go z wodą, nakłada na parę minut na włosy, spłukuje i gotowe. Włosy czyste, odbite od nasady, bardzo błyszczące, sypkie, ale nie spuszone. Nie przesusza, nie wzmaga przetłuszczania, bardzo łagodny dla skóry głowy. Nie wymaga maski po użyciu. Można dodawać do niego składniki aktywne (więcej na stronie Aroma-Zone). Kupuję regularnie. Certyfikat Cosmebio. Cena: 4,90 euro za 250 gram (można kupić małą saszetkę 25 gram za 0,90 euro). Ocet z fermentowanego soku z granatów do płukanek, masek itp. Zastosowań na mnóstwo: standardowe płukanie włosów po umyciu (oczywiście rozcieńczamy), można dodawać do odżywek, masek, szamponów. Ja rozcieńczam niewielką ilość i robię sobie spray do stosowania po myciu. Nadaje się także do celów spożywczych (do sosów, dressingów, marynat itd.). Więcej przykładów na stronie Aroma-Zone. Kupuję regularnie. Cena: 2,70 euro za 250 ml. Wyjątkowo podałam ceny, ponieważ uważam, że są bardzo przystępne, zwłaszcza jak na taką jakość (oraz ilość) produktów.

Dość ciężko było ograniczyć tę i tak sporą ilość kosmetyków, bo na uwagę zasługują jeszcze inne, choćby wspomniane *tutaj* serum z Facetheory Exaglow czy krem, o którym pisałam *tutaj* od Reflora Skin. Znaczna ilość to kosmetyki DIY. U mnie sprawdzają się one doskonale, jestem z nich dumna i na pewno nie będę umniejszać ich zasług w zachowaniu dobrej kondycji mojej cery.

Udostępnij:
Czytaj więcej

wtorek, 10 sierpnia 2021

, , , , , , ,

Kremy ochronne z filtrami mineralnymi - amerykańskie. Bitwa

Dziś parę słów o kremach SPF z USA. Niestety, większość z nich posiada tylko SPF30, ale lepszy krem z 30-tką niż żaden.

Krem z najwyższą ochroną to znany i polecany MDSolarSciences Mineral Creme SPF 50. Skład *tu*.
Co my tu mamy? - cynk i odrobina dwutlenku tytanu zatopione w silikonowej bazie z dodatkiem olejowej witaminy C, ekstraktu z zielonej herbaty i żurawiny. Prosty krem z filtrem, bez "fajerwerków" - ma po prostu chronić. Producent deklaruje wodoodporność i matowe wykończenie. Ma nie zatykać porów, być odpowiedni dla cer wrażliwych oraz dzieci powyżej 6-go miesiąca życia. Ma też sprawdzać się zarówno pod makijaż jak i na makijaż. Bezzapachowy.

Moja opinia (gdzie 0 wypada najgorzej / najmniej w przypadku bielenia, 5 -najlepiej ):
- bielenie: po nałożeniu: 0,5 / 5, po wklepaniu, wchłonięciu (ok 5 min.): 0,1 / 5,
- łatwość aplikacji: 5 / 5,
- kompatybilność z pielęgnacją pod spodem: 5 / 5 w przypadku kosmetyków bez glikoli lub z ich niską zawartością, 5 / 5 - w przypadku kosmetyków z dużą zawartością glikolu,
- kompatybilność z makijażem: 5 /5, na makijaż: 3,5 / 5,
- rolowanie się: 5 / 5,
- kontrola sebum: 3 / 5,
- podkreślanie suchych skórek: 5 / 5,
- odporność na wodę (sprawdzana pod prysznicem): 5 /5,
- łatwość zmywania: 3 / 5 w przypadku miceli / tylko żeli do mycia twarzy, 5 / 5 - oczyszczanie dwuetapowe z olejem w pierwszej fazie,
- komfort na twarzy / szyi: 4 / 5.
Podsumowanie: w typie silikonowej bazy pod makijaż. Rozprowadza się niesamowicie łatwo i równomiernie, ale jest jakby mokrawy, nie bardzo klejący i dość ciężko u mnie zastyga. Odnoszę wrażenie, że po dotknięciu twarzy "odbija się" na palcach. Dopiero po ok. 40 minutach zastyga na tyle, że nie mam obaw ani dotknąć twarzy, ani nałożyć makijaż. Jako baza pod makijaż sprawdza się bardzo dobrze: nie roluje się pod podkładem, ładnie wygląda z każdym jego rodzajem i z każdym pudrem. Nie podrażania oczu. Położony na makijaż wygląda już trochę gorzej. Trzeba to robić bardzo ostrożnie, bo ma tendencje do rozpuszczania makijażu. Wykończenie nie jest matowe, bardziej w stronę satyny. Po 2-3 godzinach twarz wyświeca się w granicach, powiedzmy, normy. Lekko wyczuwalny na twarzy, wymaga zmycia produktem do wodoodpornego makijażu / olejem. Przy samym micelu / żelu do mycia odnoszę wrażenie, że pozostaje warstewka. Pod prysznicem, o dziwo nie spłynął. Nie daje uczucia ściągnięcia, nie podkreśla suchych skórek

Alba Botanica Sensitive Mineral Sunscreen SPF 30, skład *tu*, ja mam jeszcze w starszym opakowaniu.
W składzie parę olei, jeden silikon, wyciąg z rumianku i nagietka. Bezzapachowy i wodoodporny.

Moja opinia (gdzie 0 wypada najgorzej / najmniej w przypadku bielenia, 5 -najlepiej ):
- bielenie: po nałożeniu: 0,5 / 5, po wsmarowaniu, wchłonięciu (ok 5 min.): 0,05 / 5,
- łatwość aplikacji: 5 / 5,
- kompatybilność z pielęgnacją pod spodem: 5 / 5 w przypadku kosmetyków bez glikoli lub z ich niską zawartością, 5 / 5 - w przypadku kosmetyków z dużą zawartością glikolu,
- kompatybilność z makijażem: 5 /5,
- rolowanie się: 5 / 5,
- kontrola sebum: 4 / 5,
- podkreślanie suchych skórek: 5 / 5,
- odporność na wodę (sprawdzana pod prysznicem): 4 /5,
- łatwość zmywania: 3 / 5 w przypadku miceli / tylko żeli do mycia twarzy, 5 / 5 - oczyszczanie dwuetapowe z olejem w pierwszej fazie,
- komfort na twarzy / szyi: 5 / 5.
Podsumowanie: w typie gęstszego kremu / pasty. Rozprowadza się niesamowicie łatwo i równomiernie, wymaga dość energicznego rozsmarowania, lekkiego wklepania. Zastyga dość szybko. nie odbija się na palcach. Pod makijażem sprawdza się świetnie: nie roluje się, ładnie wygląda z każdym podkładem i z każdym pudrem. Nie wymaga żadnej korekty koloru, bo jest niemal niewidoczny - wystarczy odrobina pudru z kolorem. Nie podrażania oczu. Wykończenie półmatowe / satyna. Nie wzmaga przetłuszczania, twarz nie wyświeca się zauważalnie przez parę godzin. Minimalnie wyczuwalny na twarzy, wymaga zmycia produktem do wodoodpornego makijażu / olejem. Przy samym micelu / żelu do mycia lekko się maże. Pod prysznicem nie spłynął, nie rozmazał się. Nie ściąga skóry, nie podkreśla suchych skórek.

Andalou Naturals Age Defying Perfecting Beauty Balm SPF30 Natural Tint oraz 1000 Roses Color + Correct CC SPF30 Sheer Beige, skład: BB *tu*, CC *tu*.
Opisuję oba równocześnie, ponieważ oprócz składów w użytkowaniu niczym się nie różnią (w minimalnym stopniu odcieniem). Bardzo ładne składy, zawierają wiele ciekawych ekstraktów roślinnych i ich kompleksów, sporo antyoksydantów i nawilżaczy. Kompozycja, moim zdaniem, niezwykle udana.

Po lewej BB, po prawej CC

Moja opinia (gdzie 0 wypada najgorzej / najmniej w przypadku bielenia, 5 -najlepiej ):
- bielenie: po nałożeniu: 1 / 5, po wsmarowaniu, wchłonięciu (ok 5 min.): 0 / 5,
- łatwość aplikacji: 5 / 5,
- kompatybilność z pielęgnacją pod spodem: 5 / 5 w przypadku kosmetyków bez glikoli lub z ich niską zawartością, 5 / 5 - w przypadku kosmetyków z dużą zawartością glikolu,
- kompatybilność z makijażem: 5 /5(z pudrem, brązerem i różem, podkładu na nie nie nakładam)
- rolowanie się: 5 / 5,
- kontrola sebum: 4 / 5,
- podkreślanie suchych skórek: 5 / 5,
- odporność na wodę (sprawdzana pod prysznicem): 4 /5,
- łatwość zmywania: 3 / 5 w przypadku miceli / tylko żeli do mycia twarzy, 5 / 5 - oczyszczanie dwuetapowe z olejem w pierwszej fazie,
- komfort na twarzy / szyi: 5 / 5.
Podsumowanie: w Bogatszy krem BB/CC. Rozprowadzają się łatwo i równomiernie, Nie wymagają mocnego wsmarowania, wystarczy rozprowadzić i wklepać. Zastygają po kilku minutach, ale nie tak mocno, jak poprzednik. Zastępują podkład, bardzo dobrze współpracują z każdym pudrem, nie rolują się. U mnie nie wymagają korekty koloru, aczkolwiek BB przypudrowuję ciepłym w odcieniu pudrem (BB ma kolor ciut bardziej neutralny od CC, który jest odrobinę cieplejszy).Mam wrażenie, że oba lekko blurują pory. Nie podrażniają oczu. Wykończenie błyszczące, ale nie bardzo tłuste. Nie wzmagają przetłuszczania, ale twarz wyświeca się trochę po paru godzinach. Minimalnie wyczuwalne na twarzy, wymagają zmycia produktem do wodoodpornego makijażu / olejem. Pod prysznicem nie spłynęły. Nie ściągają skóry, nie podkreślają suchych skórek. Oba pachną dość naturalnie, niezbyt mocno.

Dla mnie amerykańskie filtry wygrywają z japońskimi prezentowanymi w poprzednim poście. Ze względu na gęstszą konsystencję, łatwiejsze rozprowadzanie. Lepiej też wyglądają na twarzy, zwłaszcza, że nie podkreślają suchych skórek. Dla bardzo tłustych skór lepszym wyborem mogą być jednak japońskie.
Który z nich okazał się najlepszy?: ze względu na możliwość użycia z pełnym makijażem (podkład) wygrywa Alba.  Ale ogólnie Alba i Andalou to kremy, do których chętnie wrócę. Ładnie wyglądają, mają przystępne ceny, składy bardzo w porządku, dostępność nie jest tragiczna. Co do MDSolarSciences - o ile na początku byłam zachwycona, to jednak w trakcie użytkowania odrobinę rozczarowywał. Nie przepadam za filtrami, które zastygają bardzo powoli i trzeba z nimi uważać. Poza tym dostępność w Europie fatalna - a jeśli już się gdzieś pokaże (zwykle tylko na Amazonie) to cenę ma z kosmosu.

Udostępnij:
Czytaj więcej

piątek, 2 lipca 2021

, , , , , , ,

Kremy ochronne z filtrami mineralnymi - japońskie. Bitwa

Trzy kremy ochronne z filtrami mineralnymi z Japonii.
Który z nich okazał się najlepszy? I czy w ogóle sprawdziły się?

Najpierw może kilka słów, dlaczego filtry mineralne, pomimo, że dotąd bylam fanką kremów z filtrami "chemicznymi" - ich większą elegancją kosmetyczną, mniejszymi wymaganiami itp.
- dlatego, że mam już "po kokardę" coraz to nowych "rewelacji" w temacie SPF. Co trochę publikowane są nowe badania dotyczące wpływu substancji zabezpieczających przed UV zarówno na organizm człowieka, jak i na świat nas otacząjący. Nie - nie stałam się "ortodoksem składowym" krzyczącym , że tylko to, co z natury jest cool i słuszne. Nie zapisałam się do stowarzyszeń broniących raf koralowych... Wciąż uważam, że chemia to natura, a natura to też i chemia.
Ale... ale w tej całej pogoni za czymś, co działa już i natychmiast, a przy tym jest miłe w użyciu zapomniałam (i jest mi bardzo wstyd), że nie tylko ja istnieję, ale że to, czego używam ma wpływ na innych. To, co mi może "namieszać" w ukladzie hormonalnym - innych może zabijać. I bardziej egoistycznie: mam dość dopieszczania się tym, co jak widać po ostatnich badaniach, prócz ewentualnej kosmetycznej elegancji i rzeczywistej ochrony UV , może mi zwyczajnie szkodzić. Czy wciąż muszę wybierać mniejsze zło? - bo plusy przeważają nad minusami? - tylko dla mnie?.
Tlenek cynku i dwutlenek tytanu są najbardziej przebadanymi filtrami UV i są najbezpieczniejsze. Oczywiście: nic nie jest bezpieczne w 100% (jeśli ktoś tak twierdzi - to kłamie albo myli się...). Ale na dzień dzisiejszy nic nie dorównuje tym dwóm substancjom.
Dlatego też postanowiłam odejść od standardowych SPF-ów i spóbować zaprzyjaźnić się z mineralnymi.
Bardzo duży wpływ na moją decyzję miały bardzo mądre babki (mam nadzieję, ze mi to sformułowanie wybaczą) z Instagrama: @noipieknie.wroclaw oraz @mosquco. I jestem im za to bardzo wdzięczna.

Na pierwszy ogień idą trzy filtry z Japonii. W kolejnych postach będa filtry amerykańskie, polski i być może coś jeszcze....

Kose Cosmeport Suncut Pro Defense Non-Chemical UV Milk SPF50+ Pa++++, skład: *zobacz tu*.
Przy składach kremów z SPF nie przywiązuję bardzo dużej wagi, by zawierały składniki aktywne, ponieważ priorytetem jest, by SPF-y były kompatybilne z pielęgnacją, jakiej używam pod nimi. W Kose mamy 50% kompleksu "Beautiful Skin Supplicare CPX" składającego się z ceramidu, kolagenu, kwasu hialuronowego oraz wyciągu z ziół. Mamy też kompleks "AllerGuard" chroniący przed zanieczyszczeniami powietrza, pyłkami itp. Przeznaczony jest do ochrony skóry w mocnym słońcu i dużej wilgotności powietrza. Hipoalergiczny, ma być wodoodporny, zmywalny standardowymi środkami do mycia twarzy.
Forma mleczka.

Moja opinia (gdzie 0 wypada najgorzej, 5 -najlepiej):
- bielenie: po nałożeniu: 1 / 5, po wklepaniu, wchłonięciu (ok 15 min.): 3,5 / 5,
- łatwość aplikacji: 2 / 5,
- kompatybilność z pielęgnacją pod spodem: 5 / 5 w przypadku kosmetyków bez glikoli lub z ich niską zawartością, 4 / 5 - w przypadku kosmetyków z dużą zawartością glikolu,
- kompatybilność z makijażem: 5 /5,
- rolowanie się: 5 / 5,
- kontrola sebum: 2 / 5,
- podkreślanie suchych skórek: 3 / 5,
- odporność na wodę (sprawdzana tylko w silnym deszczu): 4 /5,
- łatwość zmywania: 2 / 5 w przypadku miceli / tylko żeli do mycia twarzy, 5 / 5 - oczyszczanie dwuetapowe z olejem w pierwszej fazie,
- komfort na twarzy / szyi: 4,5 / 5.

Podsumowanie: przyjemne lekkie mleczko, którego formuła mnie przeszkadza w nakładaniu - leci mi przez palce, spływa po twarzy, wymaga szybkiego rozsmarowania. Dla wielu taka forma będzie dużym plusem - ja wolę gęstsze. Bezpośrednio po nałożeniu bieli dość mocno, nie osadzając się jednocześnie na brwiach / włoskach. Jednak po wklepaniu i po ok 15 minutach od nałożenia bielenie wyraźnie zmniejsza się. Pomimo to na mojej bladej, ale jednak żółtawej cerze jest widoczne. W przypadku cer z różowym / chłodnym podtonem to bielenie powinno być widoczne mniej. Nie ma żadnego problemu z rozprowadzeniem go na dowolnej pielęgnacji, choć w przypadku kładzenia go na serum z dużą zawartością glikolu nieco się maże i wolniej wchłania. Nie roluje się ani solo (bez względu na to, co jest pod spodem) ani pod makijażem. Makijaż na ten filtr (jak i na każdy zresztą) polecam nakładać albo zwilżoną i porządnie odciśniętą gąbką, albo palcami - wklepując, by nie ścierać kremu. Biel nie wybija spod podkładu. Kose sprawdził mi się z każdym podkładem / kremem tonującym / bazą / pudrem. Niestety, z racji tego, że nie pływam nie było mi dane sprawdzić jego rzeczywistej wodoodporności. Ale w ulewnym deszczu trzymał się świetnie przez ok pół godziny (wytrzymałam tylko 40 minut, bo burza była ostra -wybaczcie), po tym czasie widać było delikatne białe smugi w okolicach brwi. Nie zmywa się tak łatwo zwykłymi "myjaczami". Według mnie oczyszczanie dwuetapowe, gdzie pierwszym krokiem będzie coś o sporej zawartości substancji tłuszczowych -jest niezbędne. Na twarzy początkowo dawał uczucie lekkiego ściągnięcia, jednak po małej zmianie kroków pielęgnacyjnych (zawsze krem na serum i dopiero filtr) jest niemal niewyczuwalny i nie ściąga. Podkreśla suche skórki, ale nie akcentuje ich bardzo mocno. Nie wygląda bardzo tłusto na twarzy, ale się błyszczy.

Kao Biore UV Barrier Me Mineral Gentle Milk SPF 50 PA+++, skład: *zobacz tu*.
W składzie mikronizowana formuła "UV Cut / Anti-Dust Outer Skin" mająca chronić nie tylko przed UV, ale, jak w przypadku Kose, również przed zanieczyszczeniami środowiskowymi, pyłkami itd. I też ma być wodoodporny, hipoalergiczny i łatwo zmywalny

Moja opinia :
- bielenie: po nałożeniu: 1 / 5, po wklepaniu, wchłonięciu (ok 15 min.): 3 / 5,
- łatwość aplikacji: 2 / 5,
- kompatybilność z pielęgnacją pod spodem: 5 / 5 w przypadku kosmetyków bez glikoli lub z ich niską zawartością, 4 / 5 - w przypadku kosmetyków z dużą zawartością glikolu,
- kompatybilność z makijażem: 4 /5,
- rolowanie się: 5 / 5,
- kontrola sebum: 2 / 5,
- podkreślanie suchych skórek: 1 / 5,
- odporność na wodę (sprawdzana pod prysznicem): 4 /5,
- łatwość zmywania: 2 / 5 w przypadku miceli / tylko żeli do mycia twarzy, 5 / 5 - oczyszczanie dwuetapowe z olejem w pierwszej fazie,
- komfort na twarzy / szyi: 4,5 / 5.

W zasadzie to niemal nie różni się od swojego poprzednika. Jednak o wiele bardziej podkreśla u mnie suche skórki, dość mocno je akcentuje. Bieli nieco inaczej, bo mam wrażenie, że nadaje lekko różowy ton, pomimo, że jest dokładnie tak samo biały jak Kose. Dokładnie tak samo współpracuje z pielęgnacją, daje takie identyczne odczucia na skórze. Przy makijażu kremem tonującym / podkładem mało kryjącym bielenie lekko wychodzi w okolicach skrzydełek nosa. Pod prysznicem wytrzymał bardzo dobrze, bo lekkie zacieki były dopiero po ok 20 minutach (a prysznic pod ciśnieniem, więc przy pływaniu moze być lepiej). Z oznaczeń wynika, że ma mniejszą ochronę przed UVA niż Kose.

Sana Namerakahonpo Soy Milk Skin Care UV Base SPF 40 PA+++ (Moisture), skład: *zobacz tu*.
To nie jest typowy krem z ochroną przeciwsłoneczną tylko baza pod makijaż z SPF 40 i PA +++. Niemniej używam jej jako SPF-u własnie, ponieważ pomimo ochronie UVB 40 ochronę przed UVA ma porównywalną z Biore. W składzie ma 82% składników pielęgnacyjnych, w tym unikalny kompleks marki skladający się z fermentowanego mleka sojowego, izoflawonów sojowych i protein sojowych dodający nawilżenia, ujędrnienia i wygładzenia skóry. Ma też trzymać w ryzach sebum.

Moja opinia :
- bielenie: po nałożeniu: 3,5 / 5, po wklepaniu, wchłonięciu (ok 15 min.): 4,5 / 5,
- łatwość aplikacji: 5 / 5,
- kompatybilność z pielęgnacją pod spodem: 5 / 5 w przypadku kosmetyków bez glikoli lub z ich niską zawartością, 5 / 5 - w przypadku kosmetyków z dużą zawartością glikolu,
- kompatybilność z makijażem: 5 /5,
- rolowanie się: 5 / 5,
- kontrola sebum: 4 / 5,
- podkreślanie suchych skórek: 5 / 5,
- odporność na wodę (sprawdzana pod prysznicem): 3 /5,
- łatwość zmywania: 4 / 5 w przypadku miceli / tylko żeli do mycia twarzy, 5 / 5 - oczyszczanie dwuetapowe z olejem w pierwszej fazie,
- komfort na twarzy / szyi: 5 / 5.

Konsystencja jakby galaretki o lekko brzoskwiniowym zabarwieniu (nie wiem czemu na zdjęciu wyszła jakaś taka...beżowa), dość silikonowa, ale mniej niż zwykłe silikonowe bazy pod makijaż. W momencie nakładania bieli, ale po rozsmarowaniu (nie wymaga wklepania jak Kose i Biore) bielenie niemal całkowicie zanika i widoczna jest tylko bardzo delikatna poświata. W przypadku mojego odcienia cery wystarczy tylko przypudrować barwionym, lekko żółtym pudrem. Na cerze o innym kolorycie może sprawdzić się nawet solo (oczywiście mam na myśli "bladziochów"). Nie podkreśla suchych skórek, wchłania się do satyny, wygładza optycznie. Doskonale współpracuje i z pielęgnacją, i z makijażem. Nie powoduje szybszego przetłuszczania się, skłonna jestem powiedzieć, że rzeczywiście przy makijażu trzyma nieco sebum w ryzach. Nie znalazłam nigdzie deklaracji o odporności na wodę, ale mam wrażenie, że pod prysznicem wytrzymała ok 15 minut. Na pewno nie jest to produkt na plażę czy wycieczkę w góry, ale jako filtr tzw. miejski, na spacer - uważam, że jest w porządku. Zmywa się dobrze - podwójne mycie zwykłym żelem chyba ją zmyło. "Chyba" - bo ja zawsze mam wrażenie "niedomycia" bez używania oleju jako pierwszego etapu. Nie daje uczucia ściągnięcia, nie wyczuwam jej nie twarzy. Ogólnie - produkt świetny. Szkoda tylko, że nie ma większej ochrony przed UV. No, ale nie można mieć wszystkiego. Jako produkt z filtrami mineralnymi - jest świetna.

Czy wrócę do któregokolwiek z trzech przedstawionych tu kosmetyków? - to zależy...Zależy, czy znajdę miarodajne deklaracje o nietestowaniu ich na zwierzętach. To kolejna sprawa, której się wstydzę. Bo przy poszukiwaniu cudów do pielęgnacji i makijażu zapomniałam, by zwracać uwagę, czy są one testowane czy nie. Z tych trzech najchętniej wybrałabym brzoskiwniową Sanę, zwłaszcza na mniej słoneczne dni. Do Biore nie wrócę, bo z tego, co wiem, sprzedawane jest w Chinach, a to wiąże się z testami na zwierzętach. Kose prawdopodobnie też. Niemniej jest wiele kremów z mineralną ochroną przed UV, które testowane nie są. I o nich będzie w następnym odcinku :).

Pozdrawiam serdecznie.

Na każdym zdjęciu na łyżeczce miarowej jest 1 gram kremu.

Udostępnij:
Czytaj więcej

środa, 2 czerwca 2021

, ,

Oleje w pielęgnacji cery vol.II

Photo by Ana Essentiels on Unsplash

"Oleje nie nawilżają" - tak napisałam w poprzedniej części...i bardzo mnie to męczy 😌. Bo czy naprawdę błędem jest powiedzieć: " po użyciu oleju X czuję, jak moja cera staje się bardziej nawilżona"? czy "ten olej nawilża moją cerę jak nic wcześniej" ?

Przyjrzyjmy się więc w dużym skrócie, o co chodzi z tym nawilżaniem i olejami.

Skóra jako największy organ w ludzkim ciele spełnia wiele funkcji:
• ochrona ciała przed szkodliwym wpływem środowiska,
• ograniczenie utraty wody z organizmu,
• przyczynianie się do procesów metabolicznych,
• termoregulacja,
• udział w procesach immunologicznych,
• percepcja zmysłowa
Kluczowym czynnikiem w utrzymaniu zdrowia skóry jest zachowanie funkcji bariery skórnej opierającej się głównie na najbardziej zewnętrznej warstwie naskórka, warstwie rogowej. Podstawową rolą warstwy rogowej jest zapobieganie przedostawaniu się szkodliwych substancji i patogenów w głąb skóry i pod nią jednocześnie zapobiegając wydostawaniu się wody ze skóry i tkanek. Kompetencja funkcji barierowej skóry zależy od unikalnej struktury i składu.
Warstwa rogowa składa się z bogatych w białko korneocytów otoczonych ciągłą fazą lipidów. Korneocyty są w pełni zróżnicowanymi komórkami skóry, ciasno ułożonymi w wiązki. Aby utrzymać nawilżenie korneocyty wytwarzają naturalny czynnik nawilżający (NMF), który jest mieszanką pochłaniającą wilgoć (higroskopijną). Faza lipidowa jest z kolei mieszaniną hydrofobowych ceramidów, cholesterolu i wolnych kwasów tłuszczowych, które tworzą międzykomórkową macierz lipidową.
Strukturę warstwy rogowej przyrównać można do ceglanego muru, gdzie korneocyty są cegłami, a międzykomórkowa macierz lipidowa służy jako cement.
Brak wilgoci może podważyć strukturalną integralność i funkcjonalność warstwy rogowej. Zatrzymywanie w niej wody zależy od dwóch głównych czynników:
- obecność absorbującego wodę NMF w korneocytach, aby utrzymać je nawilżone i ciasno „upakowane”,
- międzykomórkowa hydrofobowa macierz lipidowa tworząca barierę dla przeznaskórkowej utraty wody (TEWL).
Naturalny olej (sebum) pokrywa powierzchnię skóry przez co pomaga utrzymać zdolność wiązania wody przez warstwę rogową, a tym samym pozwala zachować jej integralność strukturalną i funkcjonalność. Sebum jest lepką cieczą : mieszaniną hydrofobowych lipidów, w tym wolnych kwasów tłuszczowych, estrów wosków, triglicerydów i skwalenu.
Niektóre czynniki indywidualne i środowiskowe mogą modyfikować zawartość wody w warstwie rogowej, prowadząc do zagrożenia prawidłowego funkcjonowania. Należą do nich min.:
• wiek >40 lat,
• choroby ogólnoustrojowe, m.in. cukrzyca, choroba nerek, niedoczynność tarczycy,
• choroby skóry, min. atopowe zapalenie skóry,
• klimat, min. zimno o niskiej wilgotności lub suche ogrzewanie,
• zawody wymagające częstego oczyszczania skóry, np. lekarze, pielęgniarki, kosmetolodzy, styliści fryzur itd,
• stosowanie silnych produktów czyszczących,
• długie gorące prysznice i kąpiele,
• częste pływanie w chlorowanych basenach,
• niektóre leki, np. statyny, retinoidy, diuretyki.
Ponieważ skóra składa się zarówno ze składników hydrofilowych jak i lipidów utrzymanie jej w zdrowiu wymaga zarówno odpowiedniego nawilżenia, jak i odpowiednich ilości i rodzajów lipidów. Obniżony poziom ceramidów, cholesterolu i wolnych kwasów tłuszczowych w macierzy międzykomórkowej prowadzi do redukcji nawilżenia skóry.
W oparciu o założenie, że lipidy zawarte w warstwie rogowej pomagają zapobiegać nadmiernemu TEWL miejscowe stosowanie olejów ma spory potencjał wzmocnienia efektu barierowego poprzez ilościowe dodanie do międzykomórkowej macierzy lipidowej. Oleje roślinne przenikają do górnych warstw warstwy rogowej. Jednak najważniejszym mechanizmem powodującym nawilżenie jej jest redukcja TEWL poprzez tworzenie cienkiej warstwy półokluzyjnej na powierzchni skóry, czyli po prostu zatrzymanie wody przez okluzję.
Oleje roślinne różnią się między sobą składem chemicznym, min. w stosunku kwasu linolowego do oleinowego w ich cząsteczce. Mogą wykazywać określoną aktywność biologiczną w zależności od związków składowych. Na przykład, destabilizujący wpływ na barierę naskórkową odnotowano w przypadku kwasu oleinowego, podczas gdy kwas linolowy ma działanie stabilizujące. Stosunek wolnego kwasu oleinowego do linolowego może być używany jako wskaźnik, czy dany olej roślinny jest odpowiedni do pielęgnacji naszej skóry. Może on się znacznie różnić w zależności od konkretnego oleju roślinnego, a także w zależności od źródła, regionu, czasu zbioru i warunków przechowywania olejów.
W pielęgnacji skóry na bazie olei istotne są:
- właściwości emoliencyjne: stopień, w jakim zmiękczają i wygładzają skórę,
- właściwości nawilżające; stopień, w jakim olej zwiększa zawartość wilgoci,
- komedogenność: tendencja oleju do blokowania porów i ewentualnego wywoływania trądziku,
- substantywność: stopień, w jakim olej pozostaje na skórze,
- przenikalność: stopień, w jakim olej wnika w skórę,
- okluzja: stopień , w jakim olej zapewnia półokluzyjną barierę.

Oczyszczanie: środki powierzchniowo czynne stosowane w środkach do mycia skóry mają skłonność do uszkadzania struktur białkowych skóry i rozpuszczania naturalnych lipidów prowadząc do wysuszenia skóry po myciu, uszkodzenia bariery naskórkowej i podrażnienia. Zasadnym jest więc zastosowanie mniej ostrych niejonowych środków powierzchniowo czynnych oraz włączenie w ich receptury środków nawilżających, min. fizjologicznie istotnych lipidów i humektantów. Minimalizuje to niepożądane interakcje między środkami powierzchniowo czynnymi a białkami skóry i lipidami, ograniczając w ten sposób uszkodzenia skóry, a ponadto uzupełnia naturalne lipidy skóry utracone podczas mycia oraz ułatwia nawilżenie skóry.
Pielęgnacja niespłukiwana: niezbędne kwasy tłuszczowe wbudowują się w błony komórkowe i regenerują uszkodzoną barierę lipidową naskórka oraz ograniczają utratę wody, wykazują wybitne działanie lecznicze pod kątem stanów zapalnych skóry. Bardzo istotnym jest dostarczanie skórze niezbędnych nienasyconych kwasów tłuszczowych, ponieważ zawartość kwasu linolowego – składnika ceramidów spada znacznie wraz z wiekiem (zależy również od czynników środowiskowych ), keranocyty nie wytwarzają witaminy D6 , nie zachodzi konwersja LA (kwasu linolowego)i kwasu alfa-linolenowego (ALA).

Czy mogłam więc tak bardzo uogólnić w poprzednim poście pisząc, że oleje nie nawilżają?
Nie nawilżają poprzez dostarczenie wody, bo jej nie zawierają. Ale bez lipidów zarówno odpowiednie nawilżenie skóry, jak i prawidłowe funkcjonowanie bariery naskórkowej / warstwy rogowej nie jest możliwe.
Nie jest błędem, jeśli powiemy, że olej X nawilża bardziej niż olej Y, ponieważ w zależności od zawartości NNKT będziemy różny stopień nawilżenia odczuwać. Olej z większą zawartością kwasu linolowego szybciej i lepiej „wbuduje się” w naszą warstwę lipidową, przez co odczuwać będziemy mniejszą okluzję, a właśnie większy stopień zatrzymania wilgoci. Ale to wszystko zależy od stanu naszej skóry, stanu warstwy rogowej i bariery hydrolipidowej.

Kolejna "olejowa" część wkrótce...

Źródła: Alvarez AMR, Rodríguez MLG. Lipids in pharmaceutical and cosmetic preparations. Grasas y Aceites (Espanol). Int J Fats Oils. 2000;51(1-2):74–96.
Bialek A, Bialek M, Jelinska M, Tokarz A. Fatty acid profile of new promising unconventional plant oils for cosmetic use. Int J Cosmet Sci. 2016;38(4):382–8.
Bonnet C. Lipids, a natural raw material at the heart of cosmetics innovation. Oilseeds Fats Crops Lipids. 2018;25(5):D501.
Zielinska A, Nowak I. Fatty acids in vegetable oils and their importance in cosmetic industry. Chemik. 2014;68(2):103–10.

Udostępnij:
Czytaj więcej

czwartek, 27 maja 2021

, , ,

Reflora Skin - krem regenerujący przyjazny mikrobiomowi skóry

 


Krem przyjazny mikrobiomowi skóry. Regenerujący i łagodzący. Idealny w naprawie i wzmocnieniu bariery lipidowej.

Reflora Skin to startup Uniwersytetu Poczdamskiego. Stworzony przez nich produkt ma za zadanie równoważyć układ odpornościowy skóry, wspierać jej pożyteczny mikrobiom.
Zawiera wysokoskoncentrowane składniki w 98,99% pochodzenia naturalnego.Nie jest testowany na zwierzętach.

Skład: Aqua, Pentylene Glycol, Avena Sativa Kernel Flour, Borago Officinalis (Borage) Seed Oil*, Glycerin, Butyrospermum Parkii (Shea) Butter, Alpha-Glucan Oligosaccharide, Niacinamide, Sodium Stearoyl Glutamate, Panthenol, Lactic Acid, Caprylic/Capric Triglyceride, Hydrogenated Phosphatidylcholine, Xanthan Gum, Bisabolol, Sodium PCA, Silica, Maltodextrin, Pullulan, Sclerotium Gum, Hamamelis Virginiana Leaf Extract*, Lactobacillus Ferment, Squalane, Lysolecithin, Citric Acid, Ceramide NP, Hydrogenated Lecithin, Dipropylene Glycol, Glyceryl Stearate, Sucrose Distearate, Cholesterol, Ceramide AP, Ceramide AS, Ceramide NS, Ceramide EOP, Tocopherol, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Microcrystalline Cellulose.

Formuła kremu jest idealnie przemyślana, wszystkie składniki wzajemnie się uzupełniają, nie ma tu niczego przypadkowego bądź zbędnego.

- Owies koloidalny: ze zrównoważonych upraw z Finlandii: działanie ochronne, wygładzające, wykazuje wysoka aktywność przeciwzapalną – hamuje aktywność enzymów biorących udział w tworzeniu czynników zapalnych. Chroni skórę przed czynnikami drażniącymi, łagodzi i zabezpiecza przed zaczerwienieniem, redukuje podrażnienia skóry, wspomaga gojenie ran i oparzeń, łagodzi oparzenia słoneczne. Działa przeciwświądowo, zmiękcza skórę. Zawiera ok 5% beta-glukanu, który oprócz udokumentowanego działania przeciwzapalnego, łagodzącego, wspomagającego gojenie się ran (jedno ze *źródeł*) wykazuje się również działaniem przeciwzmarszczkowym, stymuluje syntezę kolagenu, poprawia sprężystość skóry i wygładza drobne zmarszczki (*źródło).
- Olej z ogórecznika lekarskiego: doskonałe źródło kwasu gamma-linolenowego (omega 6), działającego przeciwzapalnie, antybakteryjnie i przeciwalergicznie. Idealny w pielęgnacji cery suchej, bardzo suchej, atopowej, skłonnej do alergii. Pomaga w przywracaniu prawidłowego stanu flory bakteryjnej skóry. Więcej o właściwościach oleju z ogórecznika *tu*.
- Masło shea – emolient, silnie zmiękczający skórę, zabobieka przeznaskórkowej ucieczce wody (TEWL), może mieć własciwości przeciwzapalne (*źródło*), doskonale łagodzi, działa przeciwświądowo, pozytywnie wpływa na wzmocnienie bariery lipidowej (*źródło*).
- Alfa glukan – prebiotyk chroniący i biostymulujący naturalne mechanizmy obronne skóry, jest bioselektywnym podłożem dla pożytecznej flory bakteryjnej ze szkodą dla patogenów. Jest skladnikiem wpływającym na odbudowę i ochronę , przywraca równowagę mikrobiomowi skóry.
- Niacynamid – poza znanymi już właściwościami min. rozjaśniającymi, antybakteryjnymi, poprawiającymi wchłanianie wody przez skórę , wspomaganiem leczenia trądziku i innych chorób skóry ma działanie indukujące wydzielanie peptydów przeciwdrobnoustrojowych. Wpływa to również na zachowanie odpowiedniej mikroflory skóry (*źródło*).
- Fosfatydylocholina – odpowiada za pobudzenie metabolizmu komórek, wykorzystywana np. w mezoterapii. W fazie wodnej struktury lamelarne takie jak liposomy, jest bardzo dobrym promotorem przejścia dla kwasu linolowego w głąb skóry, stabilizuje TEWL. Nie wzmacnia bezpośrednio bariery naskórkowej, natomiast wspomaga tworzenie się ceramidu I.Jest doskonałym środkiem do wspomagania aplikacji wszelkich substancji aktywnych (*źródło*).
- Lactobacillus Ferment – kolejny probiotyk wpływający na florę bakteryjna skóry. Reguluje mikrobiom , ma dzialanie antybakteryjne, antygrzybicze (używany jest również jako konserwant).Wykazuje również działanie przeciwtrądzikowe.
- Ceramidy i cholesterol – o nich chyba nie trzeba się rozpisywać. Aczkolwiek proszę zwrócic uwagę, ze nie mamy tu jednego ceramidu, jak to często w popularnych 'ceramidowych" kosmetykach bywa, ale całą ich grupę.
Więcej o probiotykach i prebiotykach w pielęgnacji skóry min. *tu*.

Wymieniłam tu tylko kilka, moim zdaniem, najciekawszych składników kremu, choć nie należy zapominać o bardzo wartościowych : pantenolu, skwalanie, bisabololu, witaminie E, ekstrakcie z oczaru.

Jak już wspomniałam: tu nie ma przypadkowych składników. To pełna kompleksowa formuła nastawiona na poprawę jakości naszej skóry.

Dodajmy do tego lekką, nietłustą konsystencję, bardziej w formie kremo-żelu, a nawet serum (właśnie jako serum go używam) , bardzo przyjemną w aplikacji i mamy kosmetyk idealny dla każdej cery. Nie tylko suchej czy podrażnionej, ale i tłustej. Krem szybko wchłania się, daje natychmiastowe poczucie ukojenia, jest bezzapachowy.
Ma lekko szarawy kolor i należy zużyć go w trzy miesiące od otwarcia.

Dostępność bardzo słaba: firmowa strona nie wysyła, niestety, do Polski. Można kupić go na niemieckim Amazonie: cena 22,95 euro + 5,99 euro - koszt wysyłki.

Razem z różaną Tobo-Malą stanowią u mnie idealne „postretynoinowe” kombo. Na pewno będę do niego regularnie wracać.

Udostępnij:
Czytaj więcej

sobota, 22 maja 2021

, , ,

Make P:rem - UV Defense Me. Blue Ray Sun Fluid SPF50+ PA++++

Krem z filtrem UV o bardzo wysokiej ochronie (?), zawierający tzw. filtry fizyczne / mineralne.

Dziś dowiedziałam się, że został wycofany, zastąpiony innym.

Niestety, nie udało mi się znaleźć informacji czy wycofanie go było skutkiem nieosiągania deklarowanej ochrony SPF, jak ma to miejsce w przypadku bardzo wielu koreańskich kremów z filtrem, a szkoda...
Bo na skórze zachowuje się bardzo ładnie: nie jest tłusty, nie bieli jakoś szczególnie, nie podrażnia, nie szczypie w oczy.
Matuje, czasem może zbyt mocno. Dlatego nakładam pod niego krem o bardziej otulającej formule.

Skład: Water, Cyclomethicone, Zinc Oxide, Titanium Dioxide (CI 77891), Propanediol, Polyglyceryl-3 Polydimethylsiloxyethyl Dimethicone, Dicaprylyl Carbonate, Cetyl Ethylhexanoate, 1,2-Hexanediol, Disteardimonium Hectorite, Magnesium Sulfate, Hydrogen Dimethicone, Aluminum Hydroxide, Polyglyceryl-2 Dipolyhydroxystearate, Stearic Acid, Dimethicone Crosspolymer, Phenyl Trimethicone, Prunus Amygdalus Amara (Bitter Almond) Kernel Oil, Camellia Sinensis Leaf Extract, Pyrus Malus (Apple) Leaf Extract, Ethylhexylglycerin, Octyldodecanol, Vanilla Planifolia Fruit Extract, Jasminum Officinale (Jasmine) Flower Extract, Glycerin, Betula Alba Juice, Panthenol, Dipropylene Glycol, Echium Plantagineum Seed Oil, Xylitylglucoside, Salvia Hispanica Seed Extract, Sodium Palmitoyl Proline, Rubus Idaeus (Raspberry) Fruit Extract, Centella Asiatica Extract, Houttuynia Cordata Extract, Gossypium Herbaceum (Cotton) Seed Extract, Anhydroxylitol, Marrubium Vulgare Extract, Butylene Glycol, Xylitol, Fructooligosaccharides, Saccharide Hydrolysate, Pullulan, Cardiospermum Halicacabum Flower/Leaf/Vine Extract, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil Unsaponifiables, Glucose, Pentylene Glycol, Citric Acid, Madecassoside, Sorbitan Sesquioleate, Tocopherol, Nymphaea Alba Flower Extract, Sodium Hyaluronate.

Skład całkiem przyzwoity, nie ma zapachu, nie zawiera szczególnie podrażniających składników. Ochrona opiera się na cynku i dwutlenku tytanu (po 7,5% każdego, *źródło*), w składzie kilka ekstraktów roślinnych, nawilżaczy, łagodzące: pantenol i madekasozyd.
Przyznaję, że z jednej strony żałuję, że został wycofany, ale z drugiej bardzo żałuję, że nie umiem zaufać mu w kwestii ochrony przed UV. To był mój ostatni krem z filtrem i, póki co, przedostatni kosmetyk z Korei.
Oszustwa, związane z ochroną UV w koreańskich kremach przeciw UV, a także ogólny sposób dopuszczania kosmetyków do sprzedaży w Korei (*źródło*) nadszarpnęły moje zaufanie do tzw. K-Beauty.

Konsystencja kremu
Po rozprowadzeniu
Po rozsmarowaniu
Po minucie
Na miarce 1 gram
Udostępnij:
Czytaj więcej

piątek, 21 maja 2021

, ,

Oleje w pielęgnacji cery vol.I

Zdjęcie wykonane przez Chelsea Shapouri, pochodzi z serwisu Unsplash.

Nie tak dawno usłyszałam, że nie należy stosować na skórę pojedynczych olei (sprzedawanych jako półprodukty kosmetyczne ), ale można stosować sera olejowe, składające się z kilku. Jest to dla mnie zupełnie nielogiczne. Dlaczego stosowanie ser olejowych miałoby nie niszczyć naszej cery jak to rzekomo robią pojedyncze oleje? W jaki sposób olej X miałby być szkodliwy solo, podczas, gdy w mieszance: olej X +olej Y (+ ewentualnie inne) miałby już działać cuda?

Sprostuję na początku: stosowanie poszczególnych olei absolutnie nie jest gorsze od stosowania ich mieszanek i w żaden sposób nie niszczy cery! Wręcz przeciwnie: uważam, że na początku przygody z olejami warto próbować kilka pojedynczych olei, niż stosować ich mieszanki. Po to, by choćby metodą prób i błędów dopasować oleje do potrzeb naszej skóry. I jeżeli np. wiemy już, że nasza cera lubi i służy jej olej X, Y, Z – wtedy można poszukać mieszanek zawierających w głównie mierze te oleje.

Dostępnych jest bardzo wiele materiałów, popartych rzetelnymi badaniami, dotyczących pozytywnego wpływu stosowania olei roślinnych na skórę. Są także oleje działające negatywnie. Skuteczność olei zależy w główniej mierze od ich profilów kwasów tłuszczowych. Uważa się, że najwięcej korzyści przynosi stosowanie olei o wysokiej zawartości kwasu linolowego (tabelka olei wg składu i nasycenia kwasów tłuszczowych).

Natomiast oleje z wyższą zawartością kwasu oleinowego mogą być szkodliwe dla bariery skórnej (badanie: olej słonecznikowy i olej z gorczycy).

Korzyści ze stosowania olei na skórę to nie tylko naprawa bariery naskórkowej, ale i ich działanie przeciwutleniające, przeciwzapalne i wspomagające gojenie się ran. Poprzez swoje działanie okluzyjne zapobiegają utracie wody (TEWL). Zawarte w olejach związki fenolowe, fosfolipidy i tokoferole (wit.E) modulują równowagę bariery skórnej i stany zapalne. Nasilają syntezę ceramidów.

Przykładowo:
- znane i popularne masło shea ma silne działanie przeciwzapalne , a krem z masłem shea w leczeniu AZS ma skuteczność porównywalną do prekursorów ceramidu: *źródło*.
- olej z awokado zwiększa syntezę kolagenu i zmniejsza liczbę komórek zapalnych (badania, niestety, na szczurach): *źródło*, *źródło*.

Takich przykładów, łącznie z podawaniem odnośników do badań można przytaczać dziesiątki. Dla zainteresowanych podaję dwa, w miarę ogólne: *pierwsze*, *drugie*.

Dlatego nie mogę zgodzić się z uogólnieniem, że olei nie nakładamy na skórę ! I że tylko sera olejowe (najlepiej jeszcze promowanych marek) są skuteczne i zwyczajnie dobre.
Nie musimy bać się ich, wręcz przeciwnie: możemy im zaufać bardziej niż wielu kosmetykom napakowanym niepotrzebnymi wypełniaczami, substancjami zapachowymi, kontrowersyjnymi składnikami. Możemy je bez jakichkolwiek obaw włączyć do codziennej pielęgnacji, dobierając pod kątem potrzeb i stanu skóry. Oczywiście – sam olej nie zastąpi kompleksowej pielęgnacji, ale doskonale ją uzupełnia.
Jest wiele miejsc, gdzie kupić można małe pojemności olei, aby przetestować je na własnej skórze. Istotne jest, aby były to oleje zimnotłoczone i nierafinowane (co w serach olejowych od typowych marek kosmetycznych dość rzadko się zdarza). Dobrze jest nakładać olej na wilgotną od toniku / hydrolatu / serum skórę, a całość domknąć dobrym - dobranym do naszych potrzeb - kremem.
Kiedy już poznamy kilka olei i ich działanie na naszą cerę – wtedy możemy szukać mieszanek zawierających takie, lub podobne oleje (bądź zrobić samemu – nie jest to wielką sztuką i nie trzeba przy tym aż tak uważać, jak przy własnoręcznym robieniu innego kosmetyku).

O pozytywnym wpływie olei na skórę przekonałam się wiele razy.
Dawno, dawno temu (na szczęście)...w czasach silnego trądziku... używanie oleju z tamanu wręcz uratowało mi cerę. Odstawiłam wówczas wszystkie kosmetyki apteczne, przeciwtrądzikowe, a zainteresowałam się bardziej naturalną pielęgnacją. Na pierwszy ogień poszedł właśnie olej z tamanu, znany z właściwości antybakteryjnych i przeciwgrzybiczych. To był mój główny krok w pielęgnacji: ten olej mieszany z czystym żelem aloesowym. Oczywiście, zmieniłam też sposób oczyszczania cery – bez żadnych agresywnych peelingów, antybakteryjnych żeli do mycia itp. Nie używałam wówczas żadnego kremu na tzw. domknięcie pielęgnacji (wtedy jeszcze nie wiedziałam, że powinnam), a moje „tamanowo-aloesowe” serum kładłam na skórę zwilżona hydrolatem. Pamiętam, że znaczną poprawę zauważyłam po ok. 2 tygodniach. Później, po wygojeniu ropnych zmian zapalnych, stosowałam olej z tamanu w mieszance z kwasem LHA (lipohydroksylowym), co w pewnym stopniu zmniejszyło ilość zaskórników. Efekty tak prostej pielęgnacji popchnęły mnie wówczas w kierunku kosmetyków „samorobionych” i naturalnych. Ale i cera miała inne potrzeby, nie była jeszcze w zaawansowanej fazie starzenia się.
Oczywiście – moje doświadczenie absolutnie nie wskazuje i daje pewności, że i u kogoś innego olej z tamanu wyleczy trądzik. Trądzik może mieć różne podłoże, różne są jego przyczyny i pierwszym krokiem powinna być konsultacja z dobrym lekarzem.
Mnie, jednak, pomógł na pewno. I na pewno nie zniszczył mi w żaden sposób cery, nie spowodował odwodnienia czy mocniejszego przetłuszczania się.
Kolejne oleje, które niemal zawsze mam w lodówce (oleje nierafinowane i zimnotłoczone najlepiej trzymać w chłodnym miejscu) to olej z czarnuszki i wiesiołka. To są moje „leki” antyalergiczne. Przy jakimkolwiek podrażnieniu, wyprysku alergicznym itd. żaden preparat nie sprawdza mi się tak dobrze.

Używałam bardzo wielu różnych olei. Jestem ich zdecydowaną fanką. Cieszę się także, że pozytywne efekty stosowania olei na skórę mają od dawna mnóstwo naukowych potwierdzeń.
W przyszłości na pewno opiszę moich ulubieńców.

Jeszcze jedno, a właściwie dwa:
- po pierwsze: olej, nie "olejek"! Olejek to może być eteryczny, a to już zupełnie coś innego,
- po drugie: oleje i sera olejowe nie nawilżają (bo bardzo często widzę taki opis w sklepach). Jak już wspomniałam; jedną z niewielu funkcji oleju jest zapobieganie utracie wilgotności poprzez działanie okluzyjne, nie zaś dostarczanie jej.

Udostępnij:
Czytaj więcej

wtorek, 18 maja 2021

, , , ,

Endocare Tensage Serum

 

Kolejny kosmetyk ze "stajni" Endocare. Serum ujędrniająco-regenerujące, rozświetlające, zawierające czynniki wzrostu z filtratu ze śluzu ślimaka, kompleks Tensderm, czyli połączenie hydrolizowanych peptydów sojowych oraz wapnia, niacynamid, kolejną stabilną formę witaminy C, koenzym Q10, aminokwasy, antyoksydanty itd.

Skład: Aqua, Snail Secretion Filtrate, Hydrolyzed Soy Protein, Methyl Gluceth-20, Ethylene/Acrylic Acid Copolymer, PEG-7 Glyceryl Cocoate, Dibutyl Adipate, Niacinamide, Propylene Glycol, Sodium Citrate, Squalane, 3-O-Ethyl Ascorbic Acid, Portulaca Oleracea Extract, Sericin, Sodium Hyaluronate, Mimosa Tenuiflora Bark Extract, Superoxide Dismutase, Glycerin, Tocopheryl Acetate, Hydroxyethyl Acrylate/Sodium Acryloyldimethyl Taurate Copolymer, Ethylhexylglycerin, Isohexadecane, BHT, Citric Acid, Polysorbate 60, Potassium Sorbate, Hexylene Glycol, Pentylene Glycol, Phenoxyethanol, Fructose, Trehalose, Hydrolyzed Caesalpinia Spinosa Gum, Caprylyl Glycol, Lactitol, Xanthan Gum, Methylsilanol Hydroxyproline Aspartate, Disodium EDTA, Caesalpinia Spinosa Gum, Sodium, Carbomer, Parfum, Tromethamine.

Po raz kolejny mamy tu do czynienia z czynnikami wzrostu z filtratu ze śluzu ślimaka, o których pisałam w poprzednim poście (jednakże w mniejszej ilości). Serum zawiera również kompleksy nawilżające, podobnie jak w ampułkach z witaminą C. Mamy też proteiny sojowe,  wygładzające skórę, zatrzymujące wodę w warstwie rogowej naskórka. Serum zawiera tez tzw. super antyoksydant, którym jest dysmutaza ponadtlenkowa. Jest to naturalny enzym, obecny w komórkach, a odpowiadający za neutralizację wolnych rodników. Używana tu forma witaminy C to kwas 3-O-etylo-L-askorbinowy: jedna z najnowszych postaci witaminy C, charakteryzująca się bardzo dobra stablinością i wchłanialnością. Poza tym ekstrakt z portulaki pospolitej: antyoksydant, wykazuje działanie przeciwzapalne i łagodzące oraz wyciąg z kory mimozy - silny antyoksydant o właściwościach antybakteryjnych i przeciwzapalnych. Sa jeszcze: niacynamid, kwas hialuronowy, witamina E, wypełniacze, polepszacze, konserwanty, chelatory, substancje zapachowe.
Skład wg. mnie gorszy niż skład ampułek z witaminą C. Kilka substancji spokojnie można było sobie odpuścić. Czasem zbyt dużą uwagę przykłada się do właściwości sensorycznych produktu,  a tym w serum z Endocare nie można niczego zarzucić. Serum jest lekkie, ładnie się wchłania...ale...śmierdzi ! Ten smród starego plastiku i fakt, że mnie podrażnia (a mnie mało co podrażnia) sprawiły, że serum po ok 3 tygodniach prób używania wylądowało na piętach (a i tu nieszczególnie się sprawowało 😅 ). Całe szczęście, że jest mało wydajne.
Po jednym użyciu skóra na twarzy robiła się mocno napięta, czerwona, opuchnięta, na drugi dzień schodziła bardziej niż przy wprowadzaniu tretynoiny...
Kupiłam je u autoryzowanego sprzedawcy, nie ma więc mowy o jakiejś "podróbie", miało długą datę ważności, opakowanie nie było wcześniej otwierane. 
Serum ma w internecie różne opinie, często bardzo dobre, ale kilka jest podobnych do moich. Jako, że cena niska nie jest (w zależności od miejsca zakupu 35-55 euro) polecałabym jednak kupić z kimś "na spółkę". Czy w ogóle warto rozważać zakup? Podstawa składu jest dość obiecująca, wiele opinii jest bardzo dobrych. To, że nie sprawdziło się u mnie nie oznacza, że nie sprawdzi się u kogoś innego.
Udostępnij:
Czytaj więcej

niedziela, 16 maja 2021

, , , , ,

Endocare Radiance C Oil Free Ampoules


Ampułki z witaminą C w formie SAP (sól sodowa kwasu askorbinowego).

W wieloletnim poszukiwaniu satysfakcjonującego mnie serum z witaminą C natknęłam się na ampułki Endocare z serii Radiance. Mam dwa rodzaje : C Oil-free oraz C20 Proteoglycans. Tych drugich jeszcze nie używałam.

Skład: Snail Secretion Filtrate, Propylene Glycol, Aqua, Maltodextrin, Saccharide Isomerate, Hexylene Glycol, Polysorbate 20, PEG/PPG-20/6 Dimethicone, Sodium Ascorbyl Phospate, Sodium Chloride, Tocopheryl Acetate, Urea, Fructose, Glucose, Aspartic Acid, Glutamic Acid, Parfum, Polyquaternium-10, Citric Acid, Tetrasodium EDTA, Dextrin, Sucrose, Alanine, Hexyl Nicotinate, Phenoxyethanol, Sodium Citrate, Hydroxycitronellal, Coumarin, Geraniol, Linalool, Hexyl Cinnamal, Limonene

Substancje aktywne: 20% antiox system: 15% Sodium Ascorbyl Phospate + 3% Wit.E + 2% kwas cytrynowy, 8% Aqua Complex , 40(repair index) SCA (czynnik wzrostu z filtratu śluzu Cryptomphalus aspersa.

Podstawą kosmetyku są czynniki wzrostu (GF) z filtratu ze śluzu ślimaka (SCA) Cryptomphalus aspersa  , regulujące żywotną aktywność komórek, w tym mitogenezę, motogenezę, angiogenezę, chemotaksję i tworzenie macierzy zewnątrzkomórkowej. SCA ma właściwości regeneracyjne skóry o działaniu podobnym do czynnika wzrostu fibroblastów.  Ma ogromne zastosowanie przy oznakach starzenia wywołanych przez fotouszkodzenia, potrafi w pewnym stopniu spłycić nawet głębsze zmarszczki, wygładza drobne. Zdecydowanie zmniejsza przeznaskórkową utratę wody. Znacznie poprawia jędrność i elastyczność skóry, redukuje jej szorstkość. Zwiększa poziom kolagenu, jego syntezę i zmniejsza stany zapale tkanek. Efekty najbardziej widoczne są u kobiet 45-65 lat. Izomerat sacharydu (Saccharide Isomerate) jest podobny do kompleksu węglowodanów występującego w ludzkiej skórze. Znacznie skuteczniej niż inne substancje (np. mocznik czy gliceryna) wiąże wilgoć , przeciwdziała swędzeniu, szorstkości. SAP, czyli stabilna forma witaminy C, o której wspominałam już w poście o serum Exaglow.  Jest silnym antyoksydantem, ma właściwości rozjaśniające skórę, ma silne właściwości antybakteryjne i przeciwtrądzikowe, przez co często używana jest w kosmetykach do cery trądzikowej czy tłustej. Witamina E jest bardzo silnym przeciwutleniaczem, redukującym wolne rodniki. Chroni przed procesem fotostarzenia skóry, bierze udział w procesach odbudowy naskórka, przeciwdziała suchości i szorstkości, działa synergistycznie z witaminą C. Kompleks Hygroplex HHG (tu jako Aqua Complex: połączenie glikolu heksylenowego, fruktozy, glukozy, sukrozy, mocznika, dekstryny, alaniny, kwasu glutaminowego, asparaginowego i nikotynianu heksylu): podobny do NMF (naturalnego czynnika nawilżającego), ma wysokie zdolności do wiązania wody w skórze. Jest wyjątkowo skuteczny w pielęgnacji cery starzejącej się i suchej, może być używany w pielęgnacji cer każdego rodzaju i wieku, a wymagających silnego nawilżenia. Poza tym mamy tu glikol propylenowy wspomagający przenikanie substancji aktywnych, stanowiący również nośnik dla składników trudniej rozpuszczalnych, kilka "poprawiaczy" odczucia przy aplikacji, konserwant, chelator, emulgator i substancje zapachowe.

Zawartość ampułek skomponowana jest dosyć ciekawie, choć na pewno pozbyłabym się substancji zapachowych. Pomimo, że z założenia głównym składnikiem aktywnym ma tu być witamina C to uważam, że gwiazdą są zdecydowanie czynniki wzrostu z filtratu ze śluzu ślimaka. Obecna w ampułce forma witaminy C nie należy do moich faworytów, ponieważ skierowana jest głównie do cer z problemami trądzikowymi. 

Odczucia przy aplikacji są w porządku, choć czuć lekką oleistość glikolu i lepkość SAP. Ampułka absolutnie nie podrażnia. Stosowałam ją przed wprowadzeniem kwasu traneksamowego, więc mogę określić, iż wpływa na wyrównanie kolorytu cery, choć w niewielkim stopniu. Nakładana solo, pod filtr, nie wymaga użycia dodatkowego serum, czy kremu (w przypadku cery podobnej do mojej). Nawilża wystarczająco. Działanie określam na plus, choć dla mnie bez "fajerwerków". Aczkolwiek nie wykluczam powrotu, o ile nie znajdę lepszego zastępstwa. Uważam, że to bardzo dobra opcja dla cer ze zmianami zapalnymi bądź bliznami potrądzikowymi.

30 sztuk ampułek po 2ml każda kosztuje ok. 46 euro. Jedna ampułka wystarcza mi na trzy razy (twarz, szyja i dekolt) - są więc bardzo wydajne. Otwarta ampułka, przechowywana w niższej temperaturze powinna być użyta w ciągu trzech dni.

Udostępnij:
Czytaj więcej

piątek, 14 maja 2021

, , , , , ,

Serum z kwasem traneksamowym Exaglow od Facetheory


Serum Exaglow to moje pierwsze spotkanie z marką Facetheory. Zawiera 5% kwasu traneksamowego, niacynamid, stabilną formę witaminy C, kwas mlekowy, kwas hialuronowy oraz wyciąg z lukrecji. Serum ma działanie przeciwpigmentacyjne i rozjaśniające. Zawiera antyoksydanty oraz substancje nawilżające.

Skład: Aqua, propanediol, tranexamic acid, niacinamide (vitamin B3), lactic acid, sodium ascorbyl phosphate , glycerin, sodium anisate, , sodium levulinate, glycyrrhiza glabra (liquorice) root extract, gellan gum, sodium phytate, sodium hyaluronate, citric acid, potassium sorbate.

Skład, jak widać, jest bardzo prosty, nie ma zbędnych wypełniaczy. Substancje aktywne wzajemnie się uzupełniają, tworząc efektywną i bardzo przyjemną formułę.

Propanediol - nawilżający glikol roślinny, rozpuszczalnik, promotor przenikania. Pomaga wprowadzić do kosmetyku substancje słabo rozpuszczalne w innych mediach. Później widzimy gwiazdę serum: kwas traneksamowy. Początkowo znany jako substancja przeciwkrwotoczna, przyczynia się do skuteczności leczenia pokrzywki, świądu, różnych stanów zapalnych skóry. Świetnie sprawdza się w przypadku cery z trądzikiem różowatym. Kwas traneksamowy jest wykorzystywany w leczeniu przebarwień. Działa na różnych etapach melanogenezy, eliminuje widoczne przebarwienia i zapobiega powstawaniu nowych. Blokuje produkcję melaniny wywołanej promieniowaniem UV, zapobiega jej kumulacji, zmniejsza aktywność melanocytów. Oprócz działania rozjaśniającego wykazuje również działanie nawilżające. Używany jest przy przebarwieniach posłonecznych, hormonalnych, pozapalnych oraz przy dyskolorycie cery. Jest łagodny dla skóry. Kolejny składnik to znany i lubiany niacynamid. Jest to silny antyoksydant, hamuje syntezę melaniny - działa więc rozjaśniająco, reguluje pracę gruczołów łojowych, ma zdolność zwężania porów, posiada właściwości przeciwzapalne, łagodzi zaczerwienienia. Jednak w wysokich stężeniach potrafi tymczasowo rozszerzyć naczynia krwionośne. Stabilizuje w pewnym stopniu (jak i inne antyoksydanty) filtry UV, zwłaszcza te starszej generacji, w kremach SPF, podnosi nieco ochronę UVB. Kwas mlekowy jest jednym z głównych składników NMF czyli naturalnego czynnika nawilżającego. Wpływa na nawodnienie i nawilżenie skóry, utrzymuje właściwy poziom nawilżenia skóry, posiada właściwości złuszczające, antybakteryjne, przeciwstarzeniowe. Pełni funkcję regulatora PH. Sodium Ascorbyl Phospate (SAP)- sól sodowa witaminy C : stabilna forma witaminy C, posiada właściwości rozjaśniające, antyoksydacyjne, ale i antybakteryjne i przeciwtrądzikowe. Jest łagodna dla skóry. Ta forma witaminy C wykazuje się dużą efektywnością w redukcji stanów zapalnych skóry. Glicerynę można chyba pominąć, choć warto wspomnieć o jej niedocenianych właściwościach nawilżających. Tu, wydaje mi się, wraz z wodą , solą sodową kwasu anyżowego (sodium anisate) oraz solą sodową kwasu lewulinowego (sodium levulinate) stanowi składnik delikatnego, ale bardzo skutecznego konserwantu. Ekstrakt z lukrecji gładkiej : bomba antyoksydacyjna, jeden z najsilniej działających przeciwutleniaczy pochodzenia naturalnego. Rozjaśnia i redukuje zaczerwienienia. Zmiękcza, nawilża, wspomaga leczenie np. zmian atopowych. W serum mamy jeszcze wodę, substancje żelujące, regulatory kwasowości, kwas hialuronowy, substancję chelatującą.

PH serum wynosi ok. 5,5. Kwas traneksamowy nie wymaga niskiego PH, Optymalna formulacja wynosić powinna pomiędzy 5 a 8. Więcej o tym kwasie można poczytać między innymi tu i tu.
Sól sodowa kwasu askorbinowego, jak też i kilka innych form witaminy C wymaga wyższego PH niż sam kwas askorbinowy. Dla SAP optymalne jest PH 6- 7, jednakże przy nieco niższych temperaturach (poniżej 20 stopni) w nieco niższych PH jest również bardzo stabilna. Więcej tu.
Dlatego też, jak sądzę, na opakowaniu serum podana jest informacja, aby przechowywać je w ciemnym i chłodnym miejscu.

Działanie serum ukierunkowane jest na rozjaśnianie przebarwień i zapobieganie im. Nie mam melazmy ani dużej skłonności do przebarwień. Dlaczego więc takie serum? Od ok. 2 lat moja cera twarzy jest ciemniejsza od pozostałych części ciała. Pomimo, iż od ponad 15 lat nie opalam się, unikam słońca, stosuję kremy z filtrami UV w zalecanej ilości (mniej lub bardziej regularnie...). Chciałabym wypróbować dostępne kosmetyczne preparaty mogące nieco skórę rozjaśnić.

Czy to serum zdaje egzamin? Odnoszę wrażenie, że tak. Nie jest to jakieś ekstremalne rozjaśnienie, ale cera ma zdecydowanie bardziej równomierny koloryt, jest nieco jaśniejsza, zaczerwienienia są zredukowane. Wydaje mi się, ze naczynka są też jakby bledsze - choć wiadomo, że naczynek kosmetykami zlikwidować się nie da. 

Serum ma przyjemną, żelową konsystencję, nie jest lepiące, ładnie wchłania się, jest bezzapachowe. 

To jeden z bardzo niewielu preparatów w Europie, gdzie kwas traneksamowy występuje w stężeniu 5%. Cena serum nie jest wysoka: na europejskiej stronie marki jest to ok 23 euro, ale bardzo często mają spore promocje, nawet ok. 50%, prawie zawsze promocja 20% (kod widoczny na stronie głównej), cena przesyłki w całej Europie to 4,99 euro przy zakupach do 30 euro, powyżej przesyłka za darmo.

Skład, walory użytkowe, dostępność (uważam, że warunki przesyłki do EU rekompensują fakt, iż zamawiać można tylko u nich na stronie) oraz cena stawiają Exaglow w czołówce preparatów z kwasem traneksamowym, dostępnych w Europie. 

Na pewno kiedyś do niego wrócę, z Facetheory mam jeszcze serum z 2% kwasem salicylowym, ktore czeka na zwolnione miejsce. Bardzo interesuje mnie jeszcze serum Regena C30 z 30% etylowanym kwasem askorbinowym, które może stanowić tańszą alternatywę dla słynnego NIOD EAA. 

Kosmetyki Facetheory nie zawierają żadnych szkodliwych czy kontrowersyjnych substancji (wyszczególnione u nich na stronie),  nie zawierają substancji pochodzenia zwierzęcego i nie są testowane na zwierzętach.

Udostępnij:
Czytaj więcej